Kobieta vs mężczyzna
Nasz świat jest skonstruowany wg patriarchalnych zasad. Podobno mężczyzna jest głową. Głową steruje jednak szyja, w tym wypadku jest nią kobieta.
Mężczyźni od zarania dziejów piastowali najwyższe stanowiska. Zapewniali bezpieczeństwo oraz dobrobyt rodzinie i podwładnym. Byli odpowiedzialni za zdobywanie pożywienia i podejmowanie kluczowych decyzji. Ponoć to hormony sprawiają, że mężczyźni są bardziej stabilni emocjonalnie, a co za tym idzie częściej wybiera się ich na przywódców. Stabilność i spokój są cechami, które wzbudzają zaufanie. Jeżeli tak jest, to jestem w stanie uwierzyć, że to dlatego wśród wszystkich szefów świata, to właśnie mężczyźni stanowią największy odsetek.
Jednak za każdym gospodarzem, szlachcicem, królem czy duchownym, zawsze stała kobieta. Czasem była to żona, czasem matka, gospodyni czy kochanka. Kobiety były i są natchnieniem dla wielu artystów. Mają piąty zmysł, który odpowiada za godną pozazdroszczenia intuicję oraz empatię i inteligencję emocjonalną, pozwalające im komunikować się na zupełnie innym, niż męski, poziomie.
Jednak kobiety sporadycznie wybierają karierę i rzadko dążą do władzy. Przeważnie dbają o to, by płomień ogniska domowego się nie wypalił: zajmują się domem, opiekują się dziećmi, dokształcają się i podtrzymują relacje z innymi ludźmi. XXI wiek powoli te stereotypy przełamuje.
Przełóżmy to na realia gastronomiczne
Zadajmy sobie podstawowe pytanie: Czy kobieta jest gorszym kucharzem niż mężczyzna?
Moim skromnym zdaniem, poziom kucharskich zdolności jest kwestią indywidualną i na pewno nie ma nic wspólnego z płcią. Nie przekonują mnie zatem teorie mówiące o tym, że mężczyźni mają lepsze czy też bardziej mnogie kubki smakowe. Jeżeli przeprowadzono oficjalne badania, chciałbym o nich usłyszeć. Życzył bym sobie także aby autor owych badań przedstawił specyfikację badanej grupy. Chciałbym też wiedzieć, czy w tej grupie znalazła się moja mama, która jak wiadomo, gotuje najlepiej. Bardziej przekonywały by mnie badania kunsztu kulinarnego pod kątem wieku, ale zapewne i ten podział nie dałby jasnych wyników.
Na szczeblu kucharskim panie stanowią mniejszość. Natomiast kobieta – szef kuchni, to już rzadkość. Pozycja szefa kuchni wymaga wielu wyrzeczeń. Wiąże się z pracą nocną oraz weekendową, nie dającą możliwości spędzania z rodziną wszystkich świąt. Wiele kobiet, które miałem przyjemność poznać, nigdy nie zostały szefami kuchni, gdyż rezygnowały z pracy w gastronomii zanim zdobyły praktykę niezbędną do przeskoczenia szczebla kariery zawodowej. Powody ku temu były zawsze podobne – albo spodziewały się potomstwa, albo nie mogły/nie chciały pracować według antyrodzinnego systemu pracy. Do tego dochodziły jeszcze kwestie zdrowotne, tj. bóle stawów, żylaki i inne schorzenia typowe dla kucharzy.
Na nieszczęście dla sztuki kulinarnej kobiety bardzo często rezygnują z kariery zawodowej, po to by stworzyć własną rodzinę lub być przy tej, którą już mają. Dlatego wykonują przeważnie prace pozwalającą na „normalne funkcjonowanie”. Wybierają placówki żywienia zbiorowego, stołówki szkolne i przedszkolne lub firmy cateringowe. Tym samym nieczęsto podejmują prace w restauracjach i hotelach. A jeżeli jednak, są to głównie posady kucharzy, młodszych kucharzy lub pomocy kuchennych. Obecnie kobiety w dużej gastronomii zajmują się głównie całą otoczką, zasiadając na stanowiskach takich jak: manager, dietetyk, kierownik gastronomii, marketingowiec, kadrowa lub PR-owiec, napędzając i zarządzając całą machiną restauracyjną.
Może to sprawka mężczyzn, którzy znając wartość swoich kobiet – kulinarnych skarbów, za wszelką cenę chcą zachować je dla siebie?
Krzysztof Szulborski
Poradnik Restauratora luty nr 2/2015