„Bleeee…nie będę tego jadł!”. A to szaro, a to buro, na pewno niesmaczne albo w ogóle niejadalne. A tak bardzo chcielibyśmy żeby dzieci jadły grube kasze, razowe pieczywo, mąkę z pełnego przemiału i żytni makaron. To my restauratorzy możemy być prekursorami nowego stylu życia i zdrowego odżywiania Polaków, którzy teraz są małymi dziećmi.
Coraz więcej Polaków jada posiłki poza domem. Zapracowani korzystają z barów czy restauracji niemal każdego dnia wyskakując na brunch czy lunch. Jednak sobota albo niedziela zarezerwowane są przede wszystkim dla rodziny. Wyjście do restauracji staje się spotkaniem pokoleń. Okazją do porozmawiania o pracy, wymiany poglądów, kontaktów dziadków z wnukami, rodziców z dziećmi. Jak dawniej – przy stole, z tą różnicą, że teraz w restauracji. Dlatego warto wykorzystać ten trend i dzięki odpowiedniemu menu zachęcać dorosłych do przyprowadzania dzieci na posiłki do lokalu gastronomicznego, w którym posiłki są smaczne, zdrowe, kolorowe i odpowiedniej wielkości. Co więcej – przygotowywane są z myślą o dzieciach z problemami zdrowotnymi.
Podstawowa zasada brzmi zdrowo. Nie wyposażajmy maluchów w zbędny bagaż. Na nas spoczywa obowiązek kształtowania dobrych nawyków żywieniowych wśród dzieci i to nam kiedyś podziękują. Starajmy się więc planować posiłki racjonalnie z użyciem produktów naturalnych, bez zbędnych dodatków syntetycznych i identycznych z naturalnymi. W menu dziecięcym kategorycznie powinny być eliminowane dania z proszku, zawierające głównie tłuszcze utwardzane, które nie mają nic do zaoferowania prócz nadciśnienia i złej kondycji umysłu. Proponujmy do obiadu wodę niegazowaną i świeże, niesłodzone soki oraz kompot.
Poznajmy zatem sekrety witaminowych i mineralnych zasobów razowej mąki i wyrobów, jakie możemy z niej uzyskać. Rozsmakujmy dzieci w pizzy na razowym spodzie z dodatkiem owsianych płatków i jabłeczniku bazującym na mące z pełnego przemiału. Dzięki takim rozwiązaniom zafundujemy dzieciom ulubione potrawy wzbogacone o witaminy z grupy B, której nie musze chyba specjalnie rekomendować. Wprowadźmy do karty naturalny ryż z sezonowymi owocami, obfitujący w błonnik, który reguluje pracę przewodu pokarmowego. Co więcej, razowe lub żytnie pieczywo, pełnoziarniste makarony i mąki oraz naturalny brązowy ryż i grube kasze zawierają ogromne pokłady żelaza, które wraz z witaminą C jest bardzo dobrze przyswajalne i chroni dzieci przed anemią.
Kolejną grupę produktów stanowią warzywa i owoce. Soczyste, pachnące i przede wszystkim sezonowe. Znajdziemy ich w Polsce całe mnóstwo: gruszki, jabłka, śliwki, maliny, jagody, porzeczki, marchew, buraki, seler, kapusta i można tak jeszcze długo. Na surowo, gotowane, duszone, pieczone, grillowane, w kompotach, na kanapce i w sałatce – wszędzie je znajdziemy i na szczęście nie dają o sobie zapomnieć. A kiedy sezon minie? Proponuje skorzystać z wiedzy naszych babć i mam, które miały mnóstwo sposobów na zatrzymanie w kuchni najsmaczniejszych skarbów wiosny, lata i jesieni. Kiśmy, sporządzajmy przetwory z owoców i warzyw, wekujmy i suszmy, a żadna zima nie będzie nam straszna. Co prawda stracimy część wartości odżywczych, ale jestem pewien wyższości domowego kompotu z truskawek nad dżemem truskawkowym ze sklepowej półki. Nie mniej jednak chemia żywności może nas zaskoczyć. Dajmy na to ogórki i kapusta kiszona – maja o wiele więcej witaminy C, niż ich nieprzetworzone odsłony.
Nie bójmy się sięgać po suche nasiona roślin strączkowych i zastąpmy nimi ciężkie i tłuste mięsne pasztety i farsze. Ciecierzyca gotowana czy biała fasola lekko oprószone świeżymi ziołami idealnie nadają się jako dodatek do ryby. Dają dużo energii, są bogate w wartościowe białko, żelazo, fosfor, wapń i witaminy z grupy B. Dodatkowo zawierają znaczne ilości wysokowartościowego białka, które reguluje funkcje budulcową małego organizmu i odpowiada za prawidłowy wzrost. Wzdymają, to prawda ale natura nie pozostawiła nas bez pomocy – dała nam majeranek.
Niektórym dzieciom śmierdzą, niektórym przeszkadzają ości a inne się nimi zajadają. Ryby. W wielu odsłonach, najlepiej w formie pulpetów na parze i przede wszystkim tłuste. Zawierają kwasy tłuszczowe omega 3, które wpływając na prawidłowe funkcjonowanie mózgu budują go i decydują o jakości życia intelektualnego.
Co z tym mlekiem? Jedni mówią, że mleko krów przeznaczone jest dla cieląt, inni natomiast, że bez niego ani rusz. Moim zdaniem dobrodziejstwo mleka i produktów mlecznych niesie ze sobą samo zdrowie. Najlepszy śniadaniem wydaje się zupa mleczna z płatkami owsianymi i suszonymi owocami z łyżką miodu, może orzechy i kakao. Ileż to energii – można się bawić aż do obiadu. Natomiast mleko ukwaszone, kefiry i naturalne jogurty są nieocenione jako naturalne probiotyki, które budują odporność maluchów. Sery, zarówno białe jak i żółte, mają bardzo dużo łatwo przyswajalnego wapnia, budującego kości, w tym zęby.
Jajka nie tylko na Wielkanoc. Najlepszym pomysłem na zjedzenie jajka, jest zrobienie z niego omleta. Na wierzchu jagody ze śmietaną i oto przedstawiam deser pożywny. Pięknie wygląda, genialnie pachnie i wyśmienicie smakuje. A jeżeli słodko ma nie być pozostają pasty. I tu także mamy szerokie pole do popisu: z tuńczykiem, wędzoną rybą, duszonymi pieczarkami lub papryką. Przesmarowana nim kromka razowego chleba stanowi niezawodną bombę białkowo – mineralno – witaminową, a wycięta w kształcie rybki z dodatkiem kiszonego ogórka, bądź pomidora i szczypiorku, jest pożywieniem dla wszystkich zmysłów.
Mięso zostawiłem z całkowitą premedytacją na koniec. Podstawowa zasada brzmi mniej a lepiej.Jestem skłonny przyznać, że parówki mogą stanowić pewne zagrożenie dla twarogu z rzodkiewką i dzieci chętniej po nie sięgają. Obecnie na rynku można spotkać wyroby mięsne bez zawartości mięsa lub produkty wysokowydajne. Niech będą dla nas „unikalne” i naprawdę ich unikajmy, a przechodząc obok nich w sklepie udajmy wegetarian. I znów postawmy na naturalność. Kupmy chude mięso, dodajmy sporo warzyw i zróbmy z tego pasztet. Przyrządźmy przepyszne klopsiki w sosie koperkowym i podajmy z kaszą.
Układanie dziecięcej karty menu. Tu należy podzielić uwagę na dwa aspekty: zdrowotny – dla rodziców oraz wizualny – dla dzieci. Szczególni konsumenci, których jest coraz więcej, stanowią dzieci ze specjalnymi wymaganiami dietetycznymi. Maluchy coraz częściej cierpią na alergie pokarmowe oraz nietolerancje różnych składników pożywienia. W związku z tym każde danie powinno być oznaczone pod względem zawartości najmocniejszych alergenów, takich jak gluten, mleko, orzechy, pomidory, truskawki, jajka i ryby. Szef kuchni powinien zadbać o stworzenie takiej karty korzystając z porad wykwalifikowanego dietetyka i ściśle przestrzegać receptur. Każda pomyłka przy sporządzaniu potrawy dietetycznej dla małego alergika może skutkować przykrymi konsekwencjami dla dziecka, co w rezultacie przełoży się na brak zaufania do restauracji. Dzieci, które nie mogą jeść różnych produktów, nie są skazane na jedzenie monotonnych potraw. W gastronomii znanych jest wiele zamienników, np. mąka kukurydziana zamiast pszennej w przypadku celiakii lub nietolerancji glutenu oraz mleko sojowe w przypadku skazy białkowej lub nietolerancji laktozy. Należy wysilić wyobraźnie i obejrzeć kilka bajek, by zaczerpnąć informację o najnowszych trendach. Obawiam się bowiem, że stworzenie nazwy dania zawierającej imię np. Kulfona, może nie przynieść takich efektów jak użycie postaci obecnie modnej, takiej jak Rajdek, tudzież Shrek. Do dekoracyjnych fantazji idealnie nadaje się ketchup, z którego można wykonać wiele ciekawych wzorów.
To dzieci decydują o wyborze lokalu przez rodziców i czasie w nim spędzanym, więc przygotowywanie posiłków z myślą o małych konsumentach może okazać się naszym sukcesem. Gdy wiemy już z czego przyrządzać posiłki, powinniśmy zadbać o ich nazwę i wygląd. Dziecko chętniej wybierze z karty danie o nazwie Zupa Shreka niż krem z Krem z cukinii. Nie ograniczajmy się także do tradycyjnej dekoracji. Stwórzmy na talerzu bajkę, w której główną rolę odgrywać będą kaczki, myszki, rybki i kotki, a wszystko cieszące zarówno oczy jak i żołądek. Zadbajmy o to, by w restauracji panowała przyjemna, domowa atmosfera. Warto zainwestować także w organizację miejsca szczególnego dla dzieci poczynając od wygodnych krzeseł czy fotelików po sztućce i bajkową zastawę z wysokogatunkowego tworzywa. Dobrym pomysłem okazuje się również dbałość o teren zewnętrzny. Można na nim ustawić mini plac zabaw dla dzieci, które jak wiemy, nie potrafią zbyt długo wysiedzieć w jednym miejscu.
Krzysztof Szulborski